Wiele osób było zaciekawionych w jaki sposób udało mi się dostać do ChceToPrzezyc. W odpowiedzi na wszelkie wątpliwości spróbuję Wam przybliżyć jak wyglądał początek mojej krótkiej, aczkolwiek intensywnej przygody z Katalogiem Marzeń.
Scrolujac posty na Instagramie, pewnego razu natknęłam się na reklamę akcji Chcę To Przezyć. Wczytałam się w zasady i postanowiłam wysłać zgłoszenie, bo co mi szkodzi ;) było to rok temu. Napisałam, parę zdań o tym, dlaczego to ja powinnam zostać „testerką marzeń” i jak możecie zgadnąć… Osób, które miały dokonać wyboru testerów, te parę zdań nie przekonało 😂 zapomniałam o akcji i tyle mnie widzieli.
Do czasu, aż w te wakacje pojawiła się informacja o kolejnym naborze. Wiedziałam już na czym to polega, więc na prędce napisałam szybko na ich stronie znów „list motywacyjny ” 😂 i z myślą, że historia z ubiegłego roku się powtórzy nie sprawdzałam nawet maila z decyzją czy się udało. Po około tygodniu, gdy na wszystkich social mediach Katalogu Marzeń pojawiały się posty, informujące że wybrali już ponad 600 testerów marzeń, sprawdziłam maila żeby potwierdzić logowanie na jakiejś stronie i ku mojemu zdziwieniu pod spodem zobaczyłam mail który zaczynał się, jeśli dobrze pamiętam od słowa GRATULACJE! Nie mogłam w to uwierzyć, ale to było na prawdę. Dostałam się do I etapu.
W takim wypadku pozostało mi tylko postępować zgodnie z instrukcjami na stronie. Stanęłam przed trudnym wyborem. Która atrakcja na początek? Czułam się jakbym miała wybrać 1 z 20 ulubionych słodyczy. Były tam między innymi lekcje survivalu, jazda kładem, monster truckiem, off road. Po pewnym czasie jednak stwierdziłam, że już dawno chciałam pójść na gokarty i na szczęście wśród przyjemności były też one. Zapisałam się na dzień i godzinę realizacji, poprosiłam moich przyjaciół oraz tatę o pomoc w nagrywaniu moich wybryków, wydrukowałam voucher i pojechaliśmy.
Na miejscu wszystko sprawnie poszło, Panowie z Pool Position sprawnie mnie przeszkolili co wolno, a czego nie i ruszyłam!
Szczerze? Warto tego spróbować jeśli to marzenie jest jeszcze przed Wami! Zupełnie inaczej odczuwa się prędkość… To że jest się tak blisko podłoża nie da się odczuć w zwykłym samochodzie, czuję się adrenalinę. I to bardzo! Jedyną wadą, bynajmniej dla mnie jest to, że gokartem nie można cofać… No cóż było to kłopotliwe nie tyle dla mnie, co dla Pana z obsługi, który co jakiś czas podbiegał do mnie przez cały tor, aby skierować mnie we właściwym kierunku. Mimo takich potknięć i bólu głowy, który towarzyszył mi tego dnia byłam naprawdę mega szczęśliwa, że miałam okazję poczuć się jak na wyścigach.
Po powrocie do domu pozostało jeszcze zmontowanie relacji z tego dnia. Jednej nocy przysiadłam do tego solidnie i przez bite 5 godzin sklejałam filmiki aż tu nagle „program przestał działać”. Możecie się domyślać co się stało… Całe efekty po godzinach skupienia i pracy nad materiałami – zniknęły. Celowo nie użyłam stwierdzenia „na nic”, ponieważ byłam na tyle zmotywowana, że tej samej nocy postanowiłam zmontować tyle ile udało mi się poprzednim razem, i zrobiłam to! Pamiętałam jak poprzycinałam nagrania, w jakiej kolejności je ustawiłam tak, aby pasowały do muzyki, więc musiałam to wykorzystać, ponieważ pamięć (a szczególnie moja) jest krótkotrwała.
Efekty możecie zobaczyć w filmiku, który przedstawia relacje z I etapu, a to czego się nauczyłam dzięki temu przeżyciu to to, że jeśli coś tworzysz – zapisuj co jakiś czas. ;)
Pozdrawiam wszystkich, którym ciągle mało wrażeń!
Weronika Michalak 🌸
link do relacji: https://www.youtube.com/watch?v=SmG9XxaEsp8
link do strony toru kartingowego: http://pole-position.pl/public_html/tor-janki.html
P. S.
Pod tytułem Adrenalina stworzę jeszcze parę wpisów także bądźcie czujni!